Polska Rada Społeczna w Berlinie deklaruje pomoc. Wielu ludzi zostało postawionych w bardzo trudnej sytuacji, bo praca wykonywana w Niemczech zasila ich domowe budżety - oceniła Kamila Schoell
Uczestniczyła m.in. w kongresie wiedeńskim, obracała się w kręgach europejskiej arystokracji, ludzi kultury. Przyjaźniła się m.in. z Aleksandrem von Humboldtem, znanym niemieckim przyrodnikiem, patronem uniwersytetu w Berlinie; z francuskim pisarzem Honore de Balzakiem, węgierskim kompozytorem Ferencem Lisztem.
Za wiele lat. Anna Widzyk. 29.08.2023. W Berlinie przedstawiono „plan ramowy” dotyczący stworzenia Domu Polsko-Niemieckiego. Ma upamiętnić polskie ofiary wojny i okupacji oraz ukazywać
1. ONE80° Hostels Berlin. ONE80° Hostels Berlin położony jest w tętniącej życiem dzielnicy Berlina – Mitte, 300 metrów od stacji kolei miejskiej i stacji metra Alexanderplatz, skąd łatwo dojechać do takich atrakcji jak Brama Branderburska, Plac Poczdamski czy dawne przejście graniczne (checkpoint). Do centrum dostaniesz się bez
Grupa powstała jako pomoc dla Rodaków w sprawach związanych z NAV. REGULAMIN GRUPY: 1. NIE DZIĘKUJEMY ZA PRZYJĘCIE DO GRUPY. 2. Odnosimy się do siebie
Szynkowski vel Sęk: Pomoc Niemiec dla Ukrainy przyspieszyła. Grzegorz Szymanowski. 27.02.2023. W Berlinie minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk rozmawiał m.in. o drodze Ukrainy
Pobytowa – Przeznaczona dla wizyt w celach turystycznych i biznesowych. Wiza może być jednokrotna, dwukrotna lub wielokrotna do 5 lat. Opłata konsularna odpowiednio: 40, 60, 120, 200 i 350 JOD. Prosimy pamiętać, że dinar jordański kosztuje ok. 6 zł. Więc wiza na 5 lat to koszt ponad 2000 zł.
W poniższym kalendarzu znajdziesz wszystkie święta w Berlinie, w Niemczech. Aby uzyskać więcej informacji o świętach, kliknij je lub najedź kursorem myszki. Aby uzyskać więcej informacji na temat wakacji, zobacz harmonogram świąt w Berlinie na rok 2023.
PRACA NA PRODUKCJI W BERLINIE! Praca dla kobiety w Berlinie, Reinickendorf. Jedna zmiana na godzinę 5:00, czas pracy to 8 h dziennie + nadgodziny, od poniedziałku do piątku. Praca przy krojeniu i
Bielce. 47°46′N 27°55′E. / 47,766667 27,916667. Multimedia w Wikimedia Commons. Hasło w Wikisłowniku. Informacje w Wikipodróżach. Strona internetowa. Bielce ( rum. Bălți) – drugie co do wielkości miasto Mołdawii, nazywane często „północną stolicą”.
mVOR. Niemcy są nadal głównym celem emigracji zarobkowej Polaków. Ale nie dla wszystkich oznacza ona lepsze życie - coraz więcej z nich ląduje na niemieckich ulicach. Darek i Piotr już nie pamiętają, jak się spotkali, na dworcu, a może w jadłodajni. Obaj przyjechali bez planu, ponad rok temu. Chcieli zobaczyć, jak tu jest, zarobić. - Wszyscy mówili, że w Berlinie jest lepiej - Darek niechętnie opowiada o życiu w Polsce. - Różne rzeczy się robiło. Piotr był malarzem, kładł glazurę. W Berlinie pracował tylko Piotr, dwa miesiące na budowie. Potem praca się skończyła, więc zbierali butelki. W zasadzie nie wiedzą, jak tu pracy szukać, choć wiedzą, że nie przez innych Polaków: - Oni oszukują. Raz pośrednik wyłudził pieniądze, niby za pracę. I zniknął. A po niemiecku się nie dogadają. - Ale źle nie jest – Piotr pokazuje plik banknotów. Wieczorami grzeją się w przedsionku banku, obok bankomatów. Otwierają klientom drzwi, mówią Guten Tag, zawsze coś skapnie. Na oko tyle, że mogliby wynająć pokój. Ale wolą spać pod schodami. - Szkoda pieniędzy. Darek i Piotr są jednymi z kilku tysięcy bezdomnych Polaków w Berlinie. To prawdopodobnie największa grupa narodowościowa na ulicach niemieckiej stolicy. Oficjalnych statystyk brak, ale organizacje pozarządowe oceniają, że nawet połowa wszystkich bezdomnych to nasi rodacy. Od czasu wejścia Polski do Unii to tendencja rosnąca - wynika z obserwacji pracowników społecznych. - Podczas gdy jeszcze dziesięć lat temu mieliśmy trzech, czterech Polaków na noc, dziś jest ich nawet 30-40 na 100 nocujących - mówi Ulrich Neugebauer, kierujący noclegownią Stadtmission przy berlińskim Dworcu Głównym. To najczęściej mężczyźni, samotni, a przynajmniej sami w Niemczech, choć kiedyś było w noclegowni małżeństwo z Pomorza. Dość młodzi, od trzydziestu do pięćdziesięciu lat, ale wyglądają na znacznie starszych. Do Berlina przybywają Polacy z całego kraju, dominują jednak ci z województw przygranicznych, bądź mających przynajmniej dobre połączenie komunikacyjne z niemiecką stolicą, a więc często i tradycję migracji zarobkowej. Jest sporo osób z zachodniopomorskiego, lubuskiego oraz Górnego i Dolnego Śląska. Ale zdarzają się i tacy ze ściany wschodniej, czy z Warmii. Ci to prawie zawsze „bezdomni z przypadku”, czyli tacy, którzy przyjechali do Niemiec do pracy. Mityczne tysiące euro Bezdomność dotyka głównie nową imigrację. Ci ze „starej” przeważnie mają ustabilizowaną sytuację, staż pracy, prawo do pomocy społecznej – chyba, że pracowali tu nielegalnie, bo tak było wygodniej dla pracodawcy i pracownika. Ale większość bezdomnych przybywała falami: po wejściu do Unii, potem po rozszerzeniu strefy Schengen, a w końcu po 2011 r., kiedy Polacy otrzymali nieograniczone prawo do pracy i – przynajmniej jak wielu sądziło - do pomocy społecznej. - „1300 euro zarobi czeladnik, 3000 magazynier” - cytuje polskie media Witold Kamiński, pracujący w Polskiej Radzie Społecznej w Berlinie. - Praca miała leżeć na ulicach, bo Niemcy byli zbyt leniwi, by pracować. A nawet z samych zasiłków dało by się wyżyć. To samo powtarzali potem ludzie, którzy w Radzie szukali pomocy. W rzeczywistości trzy tysiące euro zarabia ktoś z dobrymi kwalifikacjami, ze znajomością języka i niekoniecznie w Berlinie, czy wschodnich landach, mówi Kamiński. Jego zdaniem, do losu bezdomnych Polaków przyczyniły się media. - Wyssane z palca mity spowodowały, że przyjechali ci, którzy nie mieli szans. Szanse na dobrą pracę mają specjaliści: inżynierowie, lekarze, czy niektórzy technicy. Ale choć stanowią oni tylko mniejszość polskich imigrantów, ich sukces postrzegany jest w Polsce jako reguła. O tych, którym się nie udało, mówi się niechętnie. Część bezdomnych Polaków nie planowała szukać w Berlinie pracy. Już w Polsce żyli na ulicy. Bezdomność w Niemczech nie jest dla nich degradacją, wręcz przeciwnie – tu liczą na wygodniejsze życie. Niektórzy przyjeżdżają tylko sezonowo, żeby przetrwać zimę. Berlin ma tę przewagę nad innymi niemieckimi metropoliami, że leży blisko granicy - łatwo i tanio można się tu dostać. Tacy bezdomni najczęściej szukają tylko doraźnej pomocy: opieki medycznej, miejsca do spania, nowego ubrania. Inni mają w Polsce jakieś niewielkie wyroki za drobne kradzieże, czy niezapłacone alimenty. W Niemczech policja ich nie ściga. Nie płacisz podatków – nie licz na pomoc - Spora część tych na ulicy naprawdę chciała pracować - mówi Kamiński. - Tyle, że miała nierealne oczekiwania. To często mieszkańcy małych miasteczek, od dawna bezrobotni, bez kwalifikacji i znajomości języka. Przyjeżdżali w ciemno, bo uwierzyli w doniesienia mediów o czekającej pracy. Ale nie czekało nic. Akurat w Berlinie o pracę nie jest łatwo. Bezrobocie tu wysokie, konkurencja spora. Inni mieli już obiecaną konkretną pracę. Na miejscu okazywało się, że praca jest nie na miesiące, jak im obiecywano, a na parę dni. Albo pracowali wiele miesięcy, ale pracodawca zniknął nie płacąc. Albo płacił, ale po 50 euro na tydzień. Bo „interesy źle idą, ale w przyszłym miesiącu będzie lepiej”. To akurat tyle, by starczyło na jedzenie, ale już nie na mieszkanie. Płacili z przywiezionych oszczędności. Pieniądze się skończyły, wylądowali na bruku. Albo też pracodawca nie odprowadzał składek i nie mają prawa do żadnych świadczeń. A niemieckie państwo jest opiekuńcze, ale tylko wobec swoich obywateli, albo tych, którzy przynajmniej płacą tu podatki. - Jak przyjedziesz do Niemiec, to najpierw masz obowiązki: wykazanie się środkami do życia i płacenie podatków. I dopiero wtedy masz też prawa – mówi Kamiński. Cudzoziemiec, który w Niemczech nigdy nie pracował, nie ma szans na pomoc społeczną, poza doraźną. Wyjątkiem są ludzie, którzy przyjechali tu jako dzieci, czy partnerzy Niemców. Obywatele krajów unijnych mają prawo do swobodnego przemieszczania się, by szukać pracy, a nie wyższych zasiłków. Jeżeli nie można udowodnić, że się pracowało, to istnieje podejrzenie, że przeprowadzka umotywowana była chęcią życia na garnuszku niemieckiego państwa. Jeśli praca jest niskopłatna, urzędnik też może odrzucić wniosek o zasiłek: bo było się świadomym, że nie da się samemu utrzymać. Czyli przyjechało się nie do pracy, ale po zasiłek. Koło się zamyka. Bezpośrednio po wejściu Polski do Unii, urzędnicy czasami błędnie przyznawali zasiłki. Stąd legenda opiekuńczych Niemiec. Teraz, w biedniejących Niemczech, urzędnicy są bardziej skrupulatni. Albo zarabiasz i sam się utrzymujesz, albo wracasz do domu. Albo lądujesz na ulicy. Lepiej ulica, niż „szczurownia” Dosłownie na ulicy. Bo choć w noclegowniach Polaków coraz więcej, trafia tam tylko nieliczna część bezdomnych Polaków. Dla większości z nich schronisko to ostateczność, tylko podczas większych mrozów, albo choroby. - Można tam jakiegoś syfa złapać, albo cię okradną - mówi Piotr. Na początku nocował parę razy w schronisku przy dworcu głównym, popularnie zwanym przez Polaków „szczurownią”. Spali na materacach na podłodze, w stołówce, na korytarzu, bo w salach już miejsca nie było. W ostatnich latach, na skutek zwiększenia się liczby bezdomnych, głównie cudzoziemców, Berlin boryka się ze zbyt małą liczbą miejsc noclegowych dla bezdomnych. Podczas największych mrozów warunki przepełnienia nie da się uniknąć. Wszy, świerzb, choroby przenoszą się w takich warunkach łatwo, agresja też rośnie. – Lepiej na swoim - mówi Piotr. „Swoim”, czyli dużej wnęce pod schodami do budynku mieszkalnego w Lichtenbergu, dzielnicy we wschodnim Berlinie. To ich stałe miejsce na noc. Bezdomni Polacy nie żyją w jednym skupisku. Żyją tam, gdzie inni bezdomni. Większość dzień spędza w centrum, na Alexanderplatz, w okolicach dworca Zoo i Kudammu – znanej alei handlowej, czy na trasie kolejki miejskiej S-bahn między Charlottenburgiem a Lichtenbergiem, czy metra U1, między dworcem Zoo a Warschauer Strasse. W nocy śpią na dworcach, w przejściach podziemnych, pustostanach, najczęściej w obrębie tzw. Ringu - szybkiej kolejki miejskiej, której linia zatacza koło wokół centralnych dzielnic. Zagrożenie czeka na ulicy Dla Niemców problem bezdomnych Polaków to przede wszystkim problem logistyczny, estetyczny i humanitarny. Nie są postrzegani jako zagrożenie. Jeżeli już, to raczej sami stają się ofiarami, czy to neonazistów, czy własnych kolegów. W berlińskich statystykach policyjnych w liczbie popełnianych przestępstw Polacy zajmują niechlubne, drugie miejsce wśród cudzoziemców, po Turkach, ale to nie bezdomni dominują wśród nich. Z pięciu tysięcy przestępstw dokonanych w Berlinie w zeszłym roku przez Polaków, połowy dokonali nasi rodacy zameldowani w Berlinie, drugą połowę ci, którzy, przynajmniej oficjalnie, mieszkają w innych niemieckich landach, albo w Polsce. Oficjalnie - to znaczy, że taki adres figuruje w ich dokumentach. Czy adres jest aktualny i gdzie w praktyce mieszkają zatrzymani, w policyjnych statystykach nie gra już roli. Jeżeli zatrzymany nie ma żadnego dokumentu tożsamości, będzie odnotowany w kategorii „inni”. Polscy bezdomni nie popełniają zwykle poważniejszych przestępstw. Jeśli już wpadają, to na drobnych kradzieżach i wykroczeniach: alkoholu, jedzenia, papierosów, albo za jazdę bez biletu, palenie, czy picie w miejscach niedozwolonych. Często zdarzają się też bójki i awantury, zwłaszcza pod wpływem alkoholu. Tu Polacy dominują - mówią pracownicy noclegowni. Nieznajomość języka, wyobcowanie, tylko wzmacniają agresję. Wiele przypadków przestępstw, które mają miejsce w środowisku bezdomnych, gdzie zarówno ofiarami, jak i sprawcami są oni sami, pozostają nieodnotowane. Poszkodowani nie zgłaszają ich na policję. Stąd brak informacji o pobiciach, czy napastowaniu seksualnym i gwałtach, którymi zagrożone są zwłaszcza bezdomne kobiety. Jak mówią streetworkerzy, w prawie każdym tygodniu stykają się z pobitym bezdomnym Polakiem. Wracać chcą nieliczni Władze Berlina długo wierzyły, że problem sam się rozwiąże. Że Polacy nie będą chcieli żyć na ulicy i będą wracać do kraju. Ale było wręcz przeciwnie – przyjeżdżali nowi. Pracownicy noclegowni zaczęli uczyć się polskiego, by porozumieć się ze swoimi podopiecznymi. Berlińska organizacja „Frostschutzengel”, „Anioły chroniące przed mrozem”, powołana została w listopadzie zeszłego roku. Dwóch z trzech zatrudnionych w niej pracowników społecznych to Polacy, trzecia to Niemka, znająca języki wschodnieuropejskie. Podstawowym celem ma być wyjście z bezdomności – wszystko jedno, czy w Polsce, czy w Niemczech. Dlatego Aniołowie nie tylko pomagają w powrotach, ale i informują o realnych możliwościach tych, którzy wracać nie chcą. W Hamburgu, w podobnym projekcie, realizowanym we współpracy z polskim konsulatem i fundacją Barka, w ciągu dwóch lat polscy streetworkerzy pomogli niektórym bezdomnym Polakom w znalezieniu pracy, nakłonili też do powrotu 250 innych. W Berlinie na razie to nie działa. W ciągu poprzednich dwóch sezonów pracownikom społecznym udało się przekonać do powrotu kilkunastu Polaków. Tyle, że większość znów wróciła do Berlina. Ci, którzy nawet w Polsce byliby bezdomnymi, w Berlinie mają lepiej. - Łatwiej tu dorobić parę euro, czy przy jakiejś dorywczej pracy, czy zbierając butelki - mówi Witold Kamiński. - Berlińczycy są też bardziej tolerancyjni i zawsze rzucą jakieś drobne, mimo, że domyślają się, że to na alkohol. Ci, którzy dopiero w Niemczech wylądowali na ulicy, raczej do Polski nie wracają. Wielu się wstydzi – co powie rodzinie i sąsiadom, którzy wiedzą, że pojechał do Niemiec, a zamiast zarobić, stracił wszystkie oszczędności. Inni ciągle mają nadzieję, że los się odmieni i znajdą uczciwą pracę. Czasami się tak zdarza. Ale najczęściej działa zasada serii. Zdesperowany człowiek bez pieniędzy łapie się każdej oferty i trafia tak samo. Potem dochodzi depresja i alkohol. I bezdomność. - W najlepszym razie czeka ich wegetacja, a w najgorszym śmierć - mówi Patrycja Sczaniecka, Polka pracująca w noclegowni. System pomocy dla bezdomnych jest w Niemczech dobrze rozwinięty: programy odwykowe, pomoc w znalezieniu zatrudnienia, mieszkania chronione, gdzie bezdomni pod opieką pracownika socjalnego uczą się ponownie samodzielnego funkcjonowania. Ale ta pomoc też oferowana jest tylko obywatelom niemieckim. Ta swoista dyskryminacja jest uzasadniona obawą przed najazdem bezdomnych z zagranicy. - Mogą u nas przenocować, dostaną ciepły posiłek, ubranie. Mogą skorzystać z pomocy lekarzy wolontariuszy. Szpitale już nie chcą leczyć za darmo, a bezdomni Polacy nie są ubezpieczeni. Zostaną przyjęci w razie zagrożenia życia, ale już nie z powodu chorób przewlekłych, które są w ich przypadku nagminne - opowiada Sczaniecka. Polacy nie umierają w Berlinie z zimna, ale z chorób, albo po pobiciu. Sama zawsze namawia do powrotu: do rodziny, albo chociaż do kraju. Tam, gdzie będą mogli się porozumieć i wyleczyć. Niedawno do Polskiej Rady Społecznej zadzwoniła kobieta ze Śląska. Pytała, jak znaleźć mieszkanie. - Spytałem, czy ma pracę. Odpowiedziała, że słyszała, że w pizzerii można zarobić nawet 3000 euro, z tego można wyżyć. A pizzeria jest przecież na każdym rogu - Kamiński uśmiecha się smutno. Petentów w najbliższym czasie raczej nie ubędzie.
SpołeczeństwoFundacja Barka pomaga bezdomnym Polakom w Berlinie i zachęca ich do powrotu. Mężczyzna, który postanowił zmienić swoje życie, ostrzega rodaków przed zasadzkami czyhającymi na ludzi żyjących na życiem na ulicy postanowił zerwać Marek z zachodniej Polski, walczący od roku o przetrwanie w Berlinie. Oczekując na dworcu Ostbahnhof na pociąg do Poznania, 52-letni mężczyzna z wyraźną ulgą opowiada dziennikarzowi Deutsche Welle o swoich przeżyciach, które doprowadziły go do bezdomności i życia w „alternatywnym świecie”, niedostępnym dla zwykłych mieszkańców stolicy Niemiec. „Byłem piekielnie zmęczony. Cieszę się, że mam to wszystko poza sobą” – mówi Marek popijając kawę w dworcowym McDonaldzie. – Wracam do Polski i chcę zacząć życie na nowo. Będę pracował. Sam nie dam rady, nie podniosę się, potrzebuję pomocy – deklaruje. Typowa historia Jego historia jest typowa dla Polaków, którzy po wielu tarapatach, nierzadko oszukani przez nieuczciwych przedsiębiorców, lądują bez żadnych perspektyw na berlińskiej ulicy. Strona niemiecka szacuje ich liczbę w Berlinie na 1500 – 4000, polskie władze mówią o maksymalnie 1600 bezdomnych rodaków. – Żyłem przez sześć lat w Holandii, w Hadze. Tam mieszkałem i pracowałem. Gdy dostałem wylewu, straciłem pracę, partnerka zostawiła mnie na lodzie. Zaczęło brakować mi pieniędzy, musiałem zrezygnować z mieszkania – opowiada Marek. W tej sytuacji za dobre wyjście uznał ofertę pracy w Berlinie. – Znajomy zaproponował, więc przyjechałem. Jestem hydraulikiem-kafelkarzem, pracowałem kilka miesięcy na remontówce, ale nie dostałem wypłaty – wspomina. Zimą bezdomni, głównie Polacy, koczowali w namiotach w łuku wiaduktu w TiergartenImage: picture-alliance/dpa/P. ZinkenKolejna praca, znaleziona dzięki polskiemu koledze z noclegowni, też nie wypaliła. – Po trzech miesiącach szef pojechał na wakacje i tyle go widziałem – opowiada. Poszukiwania szefa zakończyły się niepowodzeniem. – Taki już tutaj nie mieszka – powiedziano mi. Równia pochyła Mężczyzna znalazł się na równi pochyłej. – Z dnia na dzień staczałem się, bez meldunku nie mogłem znaleźć pracy. Spałem na chodniku. Przeżyłem tylko dzięki misjom (placówkom Stadtmission – organizacji pomagającej bezdomnym). Tam można dostać śniadanie, obiad, kolację. Tak żyłem przez kilka miesięcy – opowiada. Marek przyznaje, że po pewnym czasie zaczął kraść. „Mówiąc dokładniej, ja wynosiłem tylko towar, który przekazywałem innym. To zorganizowany system” – tłumaczy. Werbowanie bezdomnych do takich akcji jest jego zdaniem na porządku dziennym. – Najczęściej wynosi się kawę, czekoladę, maszynki do golenia i perfumy. Wcześniej specjaliści usuwali z towarów elektronicznie zabezpieczenia, a ja wynosiłem je w torbie. Nigdy nic nie piszczało. Nikt mnie nie złapał. Było dużo zamówień. To jest system – opowiada Marek. Solidarność to mit Między bezdomnymi, nawet pochodzącymi z tego samego kraju, nie ma żadnej solidarności. Jest tylko chęć zysku. Liczy się własny tyłek i nic więcej. Wzajemny szacunek między ludźmi ulicy? To mit, nic takiego nie istnieje. Jest alkohol, są narkotyki i nic więcej. Pracownicy Barki od września odwiedzają miejsca, gdzie przebywają bezdomni, szukają kontaktu z Polakami, informują ich o możliwości powrotu. W ten sposób o możliwości zamieszkania w domu prowadzonym przez Fundację dowiedział się Marek. – To był przypadek. Poszedłem do Stadtmission na śniadanie i spotkałem tam Piotra. Zaproponował mi powrót i miejsce w Barce – opowiada Marek. Piotr jest jednym z tzw. liderów Fundacji – osób, które same były przez długi czas w szponach nałogu, a po przezwyciężeniu uzależnień, wspomagają swoim doświadczeniem pracowników socjalnych. 58-letni mężczyzna związany jest z „Barką” od 20 lat. Dopiero za trzecim razem zerwał na dobre z alkoholem, od 12 lat mieszka we wspólnocie fundacji w Strzelcach Opolskich. Barka daje szansę – Barka jest dla ludzi, którzy chcą pracować nad sobą, walczą z nałogami. Oferujemy różne możliwości rozwoju, w tym dokształcające kursy zawodowe. Jest jeden warunek – nie wolno zapić – mówi szefowa Barki Ewa Sadowska. Wojciech Greh i Ewa Sadowska z Barki, w środku pan AndrzejImage: DW/J. LepiarzMarek ma trafić do placówki Barki we Władysławowie pod Poznaniem. – To miejsce, w którym w 1989 roku Barka narodziła się. Moi rodzice Tomasz i Barbara Sadowscy wprowadzili się wtedy z 25 osobami do opuszczonego budynku szkoły – opowiada Ewa Sadowska, kontynuująca dzieło rodziców. Na pytanie, dlaczego wcześniej nie zdecydował się na powrót, Marek ma gotową odpowiedź: wstyd. – Wstydziłem się wracać, przede wszystkim wstydziłem się mamy. Gdy zjawiałem się w domu, zawsze żywiła mnie, ale to przecież wstyd, żeby 52-letni chłop utrzymywany był przez 80-letnią matkę – tłumaczy. Współpracujący z Barką pracownik socjalny Wojciech Greh poinformował Deutsche Welle, że Marek jest ósmą osobą, która po kontakcie z Fundacją zdecydowała się na powrót. Niemieckie organizacje charytatywne oferują szeroką pomoc dla bezdomnych. Istnieje rozbudowana sieć noclegowni, miejsc gdzie można dostać ciepły posiłek, jest też pomoc medyczna, także dla osób nieubezpieczonych. – Pomoc doraźna jest skuteczna, ale powstaje pytanie, co dalej z rodakami, którzy sobie nie poradzili. Mogą się najeść, wykąpać, dostać czyste skarpetki, ale co dalej? Nadal zostają na ulicy, zbierają butelki, piją, biorą narkotyki. Barka daje im szansę na zmianę życia – mówi Sadowska. Czy sobie poradzi w Polsce? Marek jest optymistą. – Ulica sprowadza ludzi na ziemię – ulica uczy pokory – mówi. Barka działa od września głównie w dzielnicy Mitte – śródmieściu stolicy Niemiec, w okolicach dworca głównego i parku Tiergarten, czyli w miejscach, w których często pod gołym niebem, przebywa i nocuje wielu bezdomnych. Dwuosobowy team Fundacji systematycznie odwiedza ośrodki pomocy dziennej, noclegownie, jadłodajnie i inne miejsca, w których pojawiają się bezdomni. Pieniądze są, ale za mało Senat RP przyznał „Barce” na projekt berliński kwotę 150 tys. PLN – zaledwie jedną czwartą kwoty, o jaką fundacja zabiegała we wniosku. Pieniędzy starczy tylko do końca roku. – Złożymy wniosek o kontynuację finansowania projektu – zapowiada Sadowska. Termin składania nowych podań upływa 7 listopada. W przypadku decyzji pozytywnej kolejne środki wpłyną dopiero na wiosnę. To oznacza, że w newralgicznym okresie zimowym od stycznia do marca pracownicy Barki będą musieli zakończyć działalność. Działalnością „Barki” bardzo interesują się władze Berlina. Przedstawiciele fundacji spotkali się na początku września z sekretarzem stanu do spraw socjalnych Alexandrem Fischerem. – Senat (rząd landu Berlin) interesuje się naszą akcją i bardzo nas popiera. Berliński rząd jest świadomy tego, że finansowanie z Polski zakończy się w styczniu – zaznacza Sadowska. Niemieckie media od dłuższego czasu poświęcają dużo uwagi sytuacji bezdomnych Polaków w Berlinie. W styczniu minister spraw socjalnych landu Berlin Elke Breitenbach zorganizowała pierwszą konferencję poświęconą problemowi bezdomności i sposobom walki z tym zjawiskiem. Powołano sześć grup roboczych, które pracują nad opracowaniem strategii pomocy bezdomnym.
Darmowa pomoc dla Polaków w Berlinie i w Niemczech – tutaj ją znajdziesz! BERLIN, NIEMCY, WIEDZA NA START Nie ukrywajmy, że jest ciężko! Nowe społeczeństwo, nowe zasady i, co najważniejsze, nowe prawo, którego trzeba przestrzegać. Na emigracji należy zapomnieć o tym, co było w Polsce (oczywiście w zakresie prawa i biurokracji). Tutaj rządzą inne zasady i nic nie da, że powiesz “Ja nie wiedziałam/-em” albo “Bo w Polsce jest inaczej”. Czy wiesz, że pomoc dla Polaków w Berlinie jest darmowa? W tym artykule dowiesz się: co jest Twoim obowiązkiem,jak uniknąć problemów,gdzie znaleźć bezpłatną pomoc w języku polskim:bezpłatna pomoc w języku polskim To Twoim obowiązkiem jest znać swoje prawa! Niestety, nikogo w Niemczech nie obchodzi jak jest w Polsce… Nie ma lekko, trzeba wejść na inny tor myślenia i działania. A przez niedouczenie i nieznajomość prawa wielu naszych Rodaków wpada w tarapaty – bo nie wiedzą co zrobić w określonych sytuacjach, albo już zrobili coś źle i teraz nie mogą wydostać się z tego bagna. I co wtedy? Na szczęście w Berlinie jest dość duuużo miejsc, gdzie możemy udać się po pomoc! Niektóre zostały stworzone przez innych Polaków dla emigrantów, a niektóre powstały z niemieckiej inicjatywy. Dzisiaj podzielę się z Wami miejscami, z których albo sama korzystam, gdzie proszę o pomoc i z których czerpie wiedzę i inspirację, kiedy tylko mogę! Pamiętaj, że to Twoim obowiązkiem jest zaznajomić się z prawem państwa, w którym postanowiłeś/-aś mieszkać! To Ty musisz poznać otaczający Cię nowy świat, nikt inny nie zrobi tego za Ciebie. Sprawy socjalne, rodzinne, prawne, system podatkowy, szkolnictwo itd. itd…. można wymieniać w nieskończoność! Już od dawna wiadomo, że nieznajomość prawa szkodzi, a ja dodam, że szkodzi i to bardzo! Znamy z mediów społecznościowych historię osób, które wylądowały na ulicy lub zostały oszukane przez “pracodawców”. Jako obywatele Unii Europejskiej jesteśmy chronieni ze wszystkich możliwych stron, otrzymaliśmy także wiele swobód w poruszaniu się po krajach europejskich. Nie potrzebujemy wizy czy pozwolenia na pracę, a granicę są niestrzeżone. Możemy otworzyć swoją działalność na terenie innego kraju niż Polska, kupować nieruchomości, no serio, możliwości jest dość dużo! Jednakże to od nas zależy jak takie możliwości i pomoc wykorzystamy. Gdy nie wiemy, że czegoś nie można lub nie wiemy, że można coś zrobić i wykorzystać jakąś możliwość, którą daje nam państwo niemieckie, to tego nie zrobimy. Dlatego przyjeżdżając tutaj dowiaduj się o swoich prawach, ale również o obowiązkach. Profilaktyka – matka bezproblemowego życia! Każde lekarz Ci powie, że lepiej zapobiegać niż leczyć. I z emigracją jest tak samo. Lepiej czegoś nie zrobić i nie wejść w gów**, niż później próbować to odkręcić. Tym bardziej, że może się to wiązać z poważnymi konsekwencjami! 4 zasady, które uchronią Cię przed wtopą Po pierwsze: ucz się języka niemieckiego! Jeśli zdecydowałeś się żyć w Niemczech i zostać tutaj na dłużej to ucz się języka, to zacznij jak najszybciej, bo i tak Cię to nie minie! Jeżeli nie wiesz jak, to zapraszam do postów, w których piszę o różnych metodach nauki niemieckiego. Ja wiem, że Ci się nie chce. Wiem, że niemiecki wydaje się być trudny. Wiem, że nie masz talentu do języków. U mnie jest tak samo – też mi się nie chce, jest ciężko i nie mam do tego smykałki. Jednak uczę się i sukcesywnie pnę w górę! 🙂 I sądzę, że skoro takie beztalencie językowe jak ja mogło się nauczyć, to każdy może!!! Tylko musi baaaaardzo chcieć! Po drugie, po prostu uważaj! Nie chcę Cię straszyć, ale uważaj proszę na umowy, które podpisujesz (tym bardziej, jeżeli nie znasz języka). Uważaj na ludzi, którym powierzasz swoje sprawy – szukanie mieszkania, pracy, załatwianie spraw w urzędach. Zważaj na prawo, które obowiązuje w Niemczech! Od początku zauważysz, że wygląda to nieco inaczej – szukanie mieszkań, meldowanie się, zapisywanie dzieci do szkół. Pamiętaj, że na każdym kroku możesz poprosić o poradę, ponieważ są dostępne miejsca, które niosą pomoc dla Polaków w Berlinie. Po trzecie: znajdź rzetelne źródła informacji! Nie mam nic przeciwko szukaniu wiedzy w Internecie (sama piszę bloga o charakterze poradnikowym), jednak pytanie na forach o pomoc w skomplikowanych sprawach prawnych lub urzędowych to nie jest dobry pomysł! Wiadomo, że zawsze warto zapytać, bo może ktoś był w podobnej sytuacji albo podpowie Ci gdzie masz się udać, ale nie pozwól, aby to było jedyne źródło Twojej informacji! Pamiętaj, że w Internecie również możesz trafić na oszustów, którzy prawo, księgowość czy psychologię skończyli jedynie w swoich snach. Lepiej pytać i zbierać informację u rzetelnych źródeł! Zaraz podam Ci kilka takich rozwiązań! Po czwarte: poznaj zasady panujące w Niemczech! Warto zapoznać się z ogólnymi zasadami życia w Niemczech! I tak, ta wiedza leży na ulicy, a dokładniej w Internecie i wystarczy tylko po nią sięgnąć! Za przykład może posłużyć broszurka “Witamy w Berlinie”, która krótko omawia najważniejsze kwestie początków emigracji. Za równie ważny uważam poradnik “Wiedza chroni”, który dotyczy prawa pracy i obowiązków pracownika w Niemczech. Takie poradniki to dobry początek i darmowa pomoc dla Polaków w Niemczech. Doradztwa migracyjne: darmowa pomoc dla Polaków w Berlinie W doradztwach migracyjnych można otrzymać DARMOWĄ pomoc w języku polskim! Można się tam skonsultować w wszelakich sprawach urzędowych, w sprawach dotyczących kursów językowych oraz w wielu problemach w codziennym życiu na emigracji. Poniżej kilka przydatnych adresów: Integrationszentrum BOX 66 Sonntagstr. 9, 10245 BerlinTelefon: 030 81 700 540E-Mail: mbe-box66@ Caritasverband für das Erzbistum Berlin MigrationsdienstAllee der Kosmonauten 28a, 12681 BerlinTelefon: 030 666 33 671 Diakoniewerk Simeon GmbH Migrationsberatung für erwachsene Zuwanderer / Haus der BegegnungMorusstr. 18a, 12053 BerlinTelefon: 030 682 477 -16/ -18/ -19/ -20E-Mail: migrationsberatung@ Arbeiterwohlfahrt Landesverband Berlin Fachstelle für Integration & Migration PankowFröbelstraße 17, 10405 BerlinWelcome Center Pankow im Bezirkamt Prenzlauer Berg Haus 6, 3. Etage, R. 333-334Telefon: 030 90295 -5927/ -5928E-Mail: @ Arbeiterwohlfahrt Landesverband Berlin Fachstelle für Integration & Migration Pankow Willmanndamm 12, 10827 BerlinTelefon: 030 22 19 226 -00/ -20/ -22E-Mail: fim@ Caritasverband für das Erzbistum Berlin Migrationsdienst Malteserstr. 171, 12277 BerlinTelefon: 030 666 33 590 Polska Rada Społeczna – Polnischer Sozialrat Polska Rada Społeczna to organizacja, której celem jest reprezentowanie naszych interesów w Niemczech. Znajdziesz tam pomoc i poradę w sprawach socjalnych, prawnych, psychologicznych, imigranckich czy pomoc w nauce języka niemieckiego. Na TEJ STRONIE znajdziecie terminy porad lub numery telefonów, z których można skorzystać i umówić się na konkretnie wyznaczoną datę. To tam możecie poprosić o pomoc, jeżeli nie umiecie wypełnić jakiegoś wniosku lub gdy potrzebujecie pomocy prawnej. Rzetelnie i profesjonalnie i serio nie warto ufać komuś kogo nie znacie lub poznaliście przez Internet – lepiej iść i poprosić o pomoc fachowców. Oranienstr. 34, 10999 BerlinTelefon: 030 615 17 17 Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Berlinie Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej to oczywiście najważniejsze źródło pomocy dla emigrantów, ale w sprawach poważnej rangi. Tam otrzymasz pomoc, gdy zgubisz dokumenty osobiste, znajdziesz informacje dotyczące przekraczania granic – co można przewozić a co nie, jak wyglądają prawa przewozu dzieci przez jednego z rodziców itd. Ambasada pomaga także w sytuacjach kryzysowych – np. gdy zostanie się bez grosza przy duszy to może zapewnić powrót do Polski oraz pomoc prawną w przypadku aresztowań. Ambasada to miejsce, gdzie dokonuje się różnorakich spraw biurokratycznych – uznanie ojcostwa, małżeństwa, sprawy spadkowe czy przewóz zwłok na terytorium polski. Na stronie Ambasady można znaleźć wiele porad i informacji dotyczących prawa pracy czy ogólnie zasad życia w Niemczech. Club Dialog Club Dialog to rosyjska organizacja, której oferuje pomoc i wszelkiego rodzaju szkolenia w zakresie prawa socjalnego, pracy, wykształcenia czy uznania dyplomów. Osobiście korzystałam z pomocy tego stowarzyszenia, gdy szukałam informacji o uznaniu moich dyplomów w Niemczech. Nie dość, że dostałam rzetelną informację i orientacyjną wycenę kosztów, to trwało to zaledwie 3 dni! Polki w Berlinie Polki w Berlinie to stowarzyszenie, które wspiera polskie kobiety w Berlinie. Organizuje mnóstwo szkoleń z zakresu niemieckiego rynku pracy, aktywizacji kobiet w Berlinie oraz z dziedzin rozwoju osobistego. Wielokrotnie brałam udział w tych kursach i jestem bardzo zadowolona! Przy kawie lub herbacie i zdrowych przekąskach, w luźnej atmosferze rozmawia się z fachowcami z danych dziedzin. Co najważniejsze, kobiety (chociaż mężczyźni też bywają) biorące udział w szkoleniach mogą przyjść z dziećmi, dlatego, że jest zapewniona dla nich opieka! Stowarzyszenie Polki w Berlinie udostępnia także poradnik dla polskich Berlińczyków. I uważam, że ten poradnik to po prostu skarb, który powinien mieć każdy i każda z nas! Konkretna wiedza przedstawiona w łatwy i ładny sposób – polecam! Do pobrania TUTAJ. agitPolska agitPolska to organizacja, która propaguje polską kulturę tutaj i niemiecką u nas, w Polsce. Stowarzyszenie tworzy swojego rodzaju pomost pomiędzy tymi dwoma światami kulturowymi. AgitPolska organizuje dodatkowo wiele szkoleń z zakresu prawa pracy, w szczególności prawa pracy dla artystów i freelancerów. Kilkakrotnie brałam udział w projektach tego zespołu i polecam z całego serca – rzeczowo, sympatycznie i z ciekawymi ludźmi! Pomoc dla Polaków w Berlinie – nie wstydź się prosić i korzystaj z tych miejsc! Pamiętajcie, że wszystkie te miejsce i wiele innych powstało po to, by nieść pomoc dla Polaków w Berlinie. Pomoc wszelkiego rodzaju – prawną, psychologiczną, językową czy urzędową. Są to miejsca, które są opłacane z różnych projektów działających na rzecz integracji emigrantów. Jeżeli nie będziemy z nich korzystać, to takie miejsca stracą rację bytu! Takie miejsca mają swoje budżety, a jeżeli nie wykażemy nimi zainteresowania, to stracą one swoje dofinansowania! Tak samo inne projekty polskich stowarzyszeń! Doceniajmy to, że ktoś chce coś dla nas robić i działa na rzecz Polonii i korzystajmy z tego! Pamiętaj, że w tych miejscach nikt nie “robi Ci łaski”! Każdy chętnie Ci pomoże, bo dzięki temu, że Ty potrzebujesz pomocy, takie miejsca mogą istnieć. Także proszę Cię – nie płać pani z internetu, która ogłasza się jako specjalista od spraw urzędowych! Zgłoś się do miejsc, które oferują fachową pomoc ZA DARMO i istnieją właśnie po to, by Ci pomóc!